W Polsce brakuje autostrad, armia w rozsypce, a rząd Donalda Tuska inwestuje w oddziały interwencji.
Kupowane jest wszystko co może się przydać do tłumienia zamieszek: broń gładkolufowa, pałki, kajdanki, kaski, tarcze, stroje bojowe (zamówiono 5,5 tys. zestawów przeciwuderzeniowych), samochody, konie.
Dozbrajanie oddziałów interwencji będzie kosztować budżet państwa ponad 100 milionów złotych
Parafrazując pewną wypowiedź Donalda Tuska na temat fotoradarów, pozwolę sobie napisać:
Tylko premier, który się boi może wydawać takie pieniędze na ochronę.
Kogo boi się Donald Tusk? Swoich obywateli? Jeżeli tak, to dlaczego?
I druga sprawa.
Padła propozycja, by dziennikarzy otoczyć ochrona taką samą, jaką mają funkcjonariusze państwowi.
“Press Club Polska zwróci się do prezydenta o skierowanie do Sejmu projektu przepisów prawnych zwiększających ochronę dziennikarzy i pracowników mediów podczas wykonywania przez nich obowiązków służbowych.” /link/
Taka propozycja mogła paść tylko w państwie, w którym dziennikarze służą władzy, a nie obywatelom. Maski opadły.
--